Niniejszy artykuł ma charakter satyryczno-edukacyjny. Przed przeczytaniem, koniecznie skonsultuj się ze swoim menadżerem i terapeutą, bo każdy taki wpis może zagrażać twojej karierze lub zdrowiu psychicznemu.

Gdy pisałem Ja chcę do Mordoru!!!, chciałem wrócić do Mordoru 🙂

Chciałem wrócić do korporacji głównie po to, żeby zobaczyć czy te stereotypy z których wszyscy się naśmiewamy, ciągle istnieją. Oczywiście były też inne powody, ale w tym artykule, celowo je pominę.

Zamiast tego, opiszę kilka zachowań, które zaobserwowałem w ciągu 10 lat pracy i współpracy z różnymi korporacjami i ich wiernymi Januszami 🙂

 

Po czym poznać Janusza korporacji?

 

GRA NA CZAS

Dla typowego Janusza, praca w korpo to gra. Gra na czas. Im więcej uda się przesunąć na później, tym lepiej. A może ktoś zapomni, że coś chciał od Janusza i problem sam się rozwiąże?

Poza tym, poważne zadania muszą trwać. Zbyt szybkie dostarczenie wyników pracy, mogłoby pokazać, że Janusz nie ma co robić. I może jest niepotrzebny?

W dobrym tonie jest być zajętym. I mówić o tym przy wszystkich możliwych okazjach.

 

DELEGOWANIE

Janusz uwielbia delegować pracę. Nawet jeśli jest jedyną osobą, która może wykonać jakieś zadanie, to i tak będzie szukał kogoś, kto zrobi pracę za niego. Bo dzięki temu zyska trochę czasu. A jak zyskuje czas, to zyskuje szacun u współ-Januszy. Bo to oczywiste, że EFEKTYWNOŚĆ jest kluczowa w korporacji.

A jak wykorzysta zaoszczędzony czas? To już tylko i wyłącznie jego sprawa 🙂

Inną zaletą delegowania, jest to że zawsze ma na kogo zwalić winę za brak postępów. Bo Janusz zlecił Andrzejowi pracę, a ten nie odpowiada na maile. Już siódmy tydzień. I nie szkodzi, że siedzą obok siebie. I że razem chodzą na kebab do Turka. Nie odpowiada i już. Jego wina!

 

DUPOGODZINY

Janusz korporacji, wie że firma-matka płaci mu za czas spędzony w robocie. Nie za to co zrobi, tylko za to, ile czasu to robi. A konkretnie za osiem godzin w ciągu doby.

A więc spędza ten czas od dziewiątej do siedemnastej. I nie ma większego znaczenia czy ma co robić czy nie. Jest w robocie i to wystarczy!

Ale tylko do 16:59:59. Punkt 17:00, Janusz biegnie do windy, na parking i leci do domu, pielęgnować work-life balance.

 

 

CO DZISIAJ NA LUNCH?

Janusz uwielbia small-talk. Zagaja swoich współpracowników od samego rana. Zaraz po wypiciu porannej ekspresso z mlekiem, a czasem już w trakcie, Janusz zadaje najważniejsze pytanie dnia: – Co dzisiaj na lunch? O której idziemy? I natychmiast po uzyskaniu odpowiedzi, oddaje się skrupulatnemu odliczaniu czasu do wyjścia.

 

NAJWAŻNIEJSZY JEST NETWORKING

A networking w korpo, najlepiej robić w windzie, na papierosku, albo w kuchni. W każdym w tych miejsc, można odegrać scenkę pokazującą zniechęcenie skrajną ignorancją i niekompetencję ICH. Bo ONI wogóle nie wiedzą jak to powinno wyglądać. Co ONI sobie wyobrażają? Przecież ten biznes za chwilę padnie przez NICH.

Takie zachowanie, jasno pokazuje, że tylko Janusz wie. Janusz jest ekspertem w każdym obszarze działania korporacji.

 

ZROBIMY SPOTKANKO?

Janusz wie, że najlepszą metodą, żeby zaadresować problem i przypisać akszyn pointy, jest spotkanko. Najlepiej godzinka lub dwie. Bez agendy, bo to wyjdzie w trakcie.

Spotkania mają olbrzymią zaletę – pomagają przypisywać zadania innym. Bo przecież Janusz, który zrobił spotkanie, nie będzie przypisywał na siebie akszyn pointów, bo on jest moderatorem, nie?

Drugą zaletą zorganizowania spotkań jest wygląd kalendarza Janusza – jest zajęty. A jak zajęty kalendarz, to zajęty Janusz, prawda?

 

 

PODPIS EMAIL

Janusz podpisuje swoje emaile w bardzo charakterystyczny sposób. Taki, żeby wyglądało, że zachowuje wszelkie zasady savoir vivre, ale żeby nie zajmowało mu to za dużo czasu.

BR J – to najczęstszy podpis w mailach od korpo-Janusza. Może to oznaczać Bardzo Rozbawiony Janusz. Best regrets, Janusz. Albo Best regards Janusz.

Sam się domyśl, co on miał na myśli…

 

BR D.

 

(Visited 3 891 time, 1 visit today)